Wprowadzenie
Dla przypomnienia rzekomo niewdrożony w Polsce, lub jak wolą inni, wdrożony, artykuł 8 ust 3 Dyrektywy InfoSoc kierowany przeciwko pośrednikom np. DDI stanowi:
„Państwa Członkowskie zapewnią, aby podmioty praw autorskich mogły
wnioskować o wydanie nakazu przeciwko pośrednikom, których usługi są
wykorzystywane przez stronę trzecią w celu naruszenia praw autorskich lub
pokrewnych”.
Jurysdykcja krajowa
Do niedawna regulowało ją
Rozporządzenie nr 44/2001 dot. m.in. jurysdykcji. Obecnie od 10 stycznia 2015
r. (z pewnymi wcześniejszymi wyjątkami) sprawę jurysdykcji reguluje Rozporządzenie
Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1215/2012 z dnia 12 grudnia 2012 r. w
sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w
sprawach cywilnych i handlowych.
Zasadą wynikającą z tego rozporządzenia jest, że jurysdykcja krajowa kieruje się do miejsca zamieszkania lub siedziby pozwanego, a wyjątki od tej zasady powinny być interpretowane ściśle.
Wyjątkiem jest np. art. 7 ust. 2 rozporządzenia, który przewiduje, że dla
czynów niedozwolonych lub podobnych do czynów niedozwolonych, pozywa się przed sąd miejsca, gdzie
nastąpiło lub może nastąpić zdarzenie wywołujące szkodę. Takie
ujęcie przepisu mogłoby przemawiać za polską jurysdykcją w sprawie pozwania DDI głównie z przyczyn faktycznych; zasięg polskiego DDI jest zasadniczo ograniczony do sieci i
klientów tego DDI w Polsce. Zdarzenie wywołujące szkodę powstaje więc (lub może nastąpić) dopiero np. z chwilą
skorzystania z łącza DDI w Polsce. Odnośny przepis ustawy Kodeks postępowania cywilnego (art. 11037) także prowadzi do
Polski. Jurysdykcja polska jest tam bowiem obowiązkowa, gdy przedmiot sporu (tu: np. łącze DDI) znajduje się w Polsce.
Prawo właściwe
Aby pozwanie polskiego DDI w
Polsce na podstawie prawa obcego było możliwe trzeba ustalić, czy dla roszczenia o
zaniechanie, o którym tu mowa (co nie jest obecnie
szczególnie kontrowersyjne) niezbędne będzie wykazanie miejsca powstania
szkody jako przesłaki wyboru prawa właściwego. Rozporządzenie Rzym II w sprawie zobowiązań pozaumownych posługuje się w takim wypadku (jako ogólną zasadą – art. 4), kryterium miejsca powstania szkody,
stanowiąc, że ma ona miejsce w państwie, w którym szkoda rzeczywiście
powstała, niezależnie od tego, w jakim państwie miało miejsce zdarzenie
powodujące szkodę, oraz niezależnie od tego, w jakim państwie lub
państwach występują skutki pośrednie tego zdarzenia. Wydaje się,
że w przypadku roszczenia o zaniechanie, element szkody i jej poszukiwanie w ramach żądania kierowanego przeciwko DDI nie musi być rozstrzygające. Przemawia za tym konstrukcja art.
8 ust. 3 Dyrektywy InfoSoc, na co wskazują najnowsze poglądy doktryny oraz np. opinia rzecznika Macieja Szpunara w nowej sprawie unijnej McFadden. Ujmując rzecz krótko i ogólnie trzeba skonstatować, że roszczenie odszkodowawcze wobec DDI na podstawie art. 8 ust. 3 Dyektywy InfoSoc, raczej nie przesługuje. Wydaje się więc, że dla roszczeń o zaniechanie, bardziej zasadne będzie poszukiwanie prawa właściwego poprzez łącznik miejsca, w
którym dochodzi się ochrony (art. 8 Rozporządzenia Rzym II), mimo że DDI w istocie nie powinien być uznany za podmiot naruszający prawa własności intelektualnej, a tym kryterium posługuje się rzeczony przepis art. 8 ust. 1 Rozporządzenia Rzym II – poniżej cytat z przepisu z moim podkreśleniem:
Prawem właściwym dla zobowiązań pozaumownych wynikających z naruszenia prawa własności intelektualnej jest prawo państwa, na podstawie którego dochodzi się ochrony.
Nie
chodzi tu też raczej o „dochodzenie ochrony” w znaczeniu procesowym, tylko
materialnym – podniesienie roszczeń na podstawie prawa materialnego (tu: obcego).
Z tej perspektywy wyobrażalna więc będzie sytuacja,
że prawem właściwym dla roszczenia przeciwko polskiemu DDI będzie prawo obce, w którym “prawidłowo” wdrożono art. 8 ust. 3 dyrektywy
InfoSoc – np. prawo siedziby określonego unijnego nadawcy satelitarnego.
W tym ostatnim przypadku trzeba by jednak uwzględnić specyfikę nadawania
satelitarnego, choć warto jednocześnie pamiętać, że tzw. dyrektywa satelitarno-kablowa nie jest elementem harmonizacji w zakresie wyboru prawa właściwego. Jednak także z tej (“nadawczej”) perspektywy sprawa może nas prowadzić do prawa obcego. W relacjach transgranicznych, nadawca może bowiem chronić swój utwór
przede wszystkim stosując tzw.
teorię państwa pochodzenia. W skrócie, do oceny ewentualnego naruszenia
znajdzie wówczas zastosowanie prawo miejsca emisji (uzyskania zgody na emisję),
a nie miejsce recepcji utworu / nadania (tu: prawo polskie).
Reasumując uważam, że teoretycznie istnieje pewna możliwości pozwania polskiego DDI w Polsce na podstawie prawa obcego, choć nie jest twierdzę, że nie mam w tym względzie wątpliwości, albo że ta krótka analiza jest kompletna i pełna. Bardziej chodziło mi tu o pewien proces myślowy jaki w tym wypadku jest wyobrażalny od strony praktycznej, niż o naukową analizę tej sytuacji z jej niuansami. Sprawa jest rozwojowa.
Edycja: w dniach 8.06.2016 r., 9.06.2016 r.,12.06.2016 r. oraz 26.06.2016 r. kilkukrotnie dokonano drobnych korekt w tekście z uwagi na dostrzeżone błędy edycyjne.